Front Walki z Różem

Róż we wszystkim, co dotyczy ubioru / gadżetów / zabawek dla dziewczynki. Temat znany. Wiadomo, część rodziców jest nastawiona offowo i bojkotuje Hello Kitty. My też.

Zawsze mnie zastanawiało, skąd się bierze dziecięcy kolorystyczny dress code. Niemowlak ma to w poważaniu, więc decydują rodzice. Choćby mnie pokroili na plastry nie uwierzę, że wszyscy pakują dziewczynki w róż, bo to takie słodkie i wyglądają jak laleczki i jest pięknie. Może chodzi o identyfikację – niemowlaki często w rysach twarzy nie przejawiają cech płciowych, więc kolor odzienia pomaga osobom postronnym unikać niezręcznych pomyłek, z których trzeba się potem wykręcać. Może działa zwyczajny owczy pęd – wszyscy lecą za różem, lećmy i my. Nie wiadomo.

Mali mężczyźni też mają swój kolor, czyli niebieski. To jest dopiero dyskryminacja! Niebieski jest fajny. Różowy nie. Dlatego powstał Front Walki z Różem. Pink is dead.

 dzidzia jest punkiem

Nie da się go zwalczyć zupełnie, więc czasem używamy. Nie jesteśmy ekstremistami. Poza tym nie jest łatwo uniknąć różu – wciska się i wpycha z każdej strony, a że człowiek z natury jest leniwy, czasem odpuszcza. Są też fajne róże, blade, pastelowe – Zu ma taki koc, jest super.

Efekty uboczne walki z różem – 7 na 10 strzałów obcych osób to pudła, czyli myślą, że Zu to chłopak. Ale co tam.

Sposoby unikania różu:

– kupować w działach „odzież dla chłopców”,

– kupować w offowych sklepach i manufakturkach, których ostatnio wysyp na rynku; fajne, ładne, ale drogie.

Albo się poddać. Zresztą i tak, jak Zu nieco podorośnie i zyska prawo głosu na odcinku stylizacji własnej, prawdopodobnie polegniemy – róż zyska kluczowego sojusznika.