Podróże Zu: Zofiówka

W zasadzie od pierwszego spaceru mam duży zapał do podróży z Zu. Nawet tych małych. Nudzi mnie kręcenie się wokół domu, więc przy dłuższych wyjściach staram się wymyślić konkretny cel, aby zwiększyć motywację do ruszenia się z domu.

Pierwsze ciepłe dni w tym roku poświęciliśmy wspólnie na taki wypad. Cel – Zofiówka – ruiny przedwojennego żydowskiego szpitala psychiatrycznego w Otwocku. Brzmi to marnie jak na spacer z niemowlakiem. Wiem. Ale spokojnie, nie należy na tym etapie odbierać mi praw rodzicielskich, nie poszliśmy tam szukać duchów tylko zobaczyć co i jak.

Mieszkamy w Warszawie, przy linii otwockiej, więc mamy blisko do SKM-ki. Dla mnie kolejka to zawsze przygoda, szczególnie, że od kiedy mam prawo jazdy, lenistwo nie pozwala mi korzystać z innego środka komunikacji niż samochód. A to błąd – ale o tym w innym wpisie. Pan maszynista intensywnie zadbał o świeżość i dobre samopoczucie pasażerów i schłodził wnętrze do warunków arktycznych, więc Zu po opuszczeniu upalnego świata zewnętrznego w kolejce nagle zesztywniała i zrobiła wielkie oczy. Ojciec był nieprzygotowany na tą okoliczność (brak koca), więc zaczął improwizować. Pielucha tetrowa, która miała zostać kocem, była nim przez kilka sekund – Zu kocim ruchem zerwała ją z siebie i rzuciła w bok, obserwując z zaciekawieniem, jak działa siła grawitacji. Zgodnie z prawem Murphy’ego jedyna istniejąca pielucha trafiła w jedyną istniejącą błotną kałużę i jej użyteczność spadła do zera. Norma.

stacja swider

Dojechaliśmy do Świdra, potem Otwocka i zaczęliśmy spacer.

widok

Bardzo w tamtych okolicach ładnie – wciąż jest tam masa starej, drewnianej architektury. Zaleta to podwójna – z jednej strony świdermajery to kawał urokliwego drewna, które jakoś się trzyma mimo wrodzonej nietrwałości i braku opieki.

świder

Z drugiej – im więcej tej starej architektury, tym mniej miejsca na współczesne koszmarne wytwory ludzkiej wyobraźni przestrzennej. Takie jak ta. Aaaaaaaaa!

gargamel

Mam nadzieję, że nikt mnie nie pozwie.

Po sennym spacerku po otwockich zaułkach dotarliśmy do ruin, głęboko ukrytych w chaszczach.

zofiówka 6

Zofiówka została wybudowana na początku XX w. (1908 r.) i w krótkim czasie stała się największym sanatorium w Otwocku, jednocześnie będąc pionierskim, jak na tamte czasy, ośrodkiem leczenia osób chorych umysłowo. Swoją drogą kiedyś ludzi mieli gest – ogromny teren pod ośrodek został zakupiony za spieniężoną biżuterię fundatorki, Zofii Endelmanowej. W okresie międzywojennym szpital rozrósł się do niemal 300 łóżek, co widać po skali zabudowań.

zofiówka3zofiówka1

zofiówka10 zofiówka zofiówka2

Można się domyślić, co się stało ze szpitalem i jego pensjonariuszami w czasie okupacji. Na miejscu zginęło ponad sto osób.

Zofiówka funkcjonowała w PRL jako ośrodek leczenia gruźlicy. W połowie lat 80. wróciła do korzeni i ponownie podjęto leczenie osób z zaburzeniami psychicznymi. Aktualnie – jak widać – ruina. Miejsce najwyraźniej upodobali sobie nocni imprezowicze – hardkorowcy, wszędzie masa szkła i dziwnych graffiti.

zofiówka 4

Dlatego, o ile warto Zofiówkę zobaczyć, nie warto latać po terenie z dzieckiem – szybko się wycofałem. Budynki wyglądają niepewnie, więc bezpiecznie można je oglądać tylko z zewnątrz. Do ewakuacji finalnie przekonał mnie dziadek na rowerze, który powolnie nas mijając wbił we mnie mroźne spojrzenie, którym skutecznie mnie schłodził pomimo upału. Poszliśmy z Zu na pobliski plac zabaw odreagować. Do Zofiówki wrócę sam na głębszą eksplorację.

graffiti1

Dla chętnych – lokalizacja